Rodzic jako źródło bezpieczeństwa
Na temat znaczenia bezpiecznej więzi między rodzicem a dzieckiem powiedziano i napisano już bardzo wiele. Wiemy, że to właśnie bezpieczna relacja jest punktem wyjścia dla prawidłowego, harmonijnego rozwoju dziecka na wielu płaszczyznach. Zdajemy sobie również sprawę z tego, że potrzeba bliskości, związana bezpośrednio z poczuciem bezpieczeństwa, jest tak samo ważna jak chociażby potrzeba snu czy jedzenia. Jak zatem zaspokoić owo dziecięce pragnienie bezpieczeństwa?
Otóż Daniel Siegel i Tina Payne Bryson, w swej najnowszej książce „Potęga Obecności”, proponują trzy skuteczne sposoby na zbudowanie z dzieckiem więzi opartej na zaufaniu, szacunku i oczywiście bezpieczeństwie.
Bezpieczeństwo czyli co?
Zanim jednak przejdziemy do sedna, ustalmy raz a porządnie, jak słowo bezpieczeństwo rozumiane jest w rodzicielstwie.
Po pierwsze, chodzi o przetrwanie i zaspokojenie podstawowych potrzeb fizjologicznych dziecka: jedzenia, schronienia, ochrony. Chodzi również o ogólnie pojmowane zdrowie.
Po drugie dziecko ma w sobie głęboko zakodowane, automatyczne przekonanie, że zadaniem opiekuna jest zapewnienie mu bezpieczeństwa w sensie ochrony przed zagrożeniem. Zagrożenie rozumiane tutaj jest wielopłaszczyznowo, m.in. jako coś, co wywołuje negatywne emocje (strach, lęk, wstyd), niespodziewane reakcje (płacz, krzyk, gryzienie, kopanie), jest czymś nowym, nieznanym, wiąże się z etapem rozwoju (np. lęk przed ciemnością), dotyczy interakcji społecznych (pierwsze kłótnie, porażki).
Kiedy pojawia się zagrożenie lub sama możliwość jego wystąpienia, rodzice chronią swoje dzieci. Im lepiej nasze dzieci wiedzą, że mogą liczyć na bezpieczeństwo, tym bezpieczniejsza może się stać więź dziecko-rodzic. Bezpieczeństwo jest fundamentem przywiązania. Dzięki niemu dzieci czują, że są w relacji i że są chronione.
Ważne jest tutaj zdroworozsądkowe podejście, czyli świadomość, że nie możemy uchronić dziecka przed życiem samym w sobie. Budowanie stabilnej więzi z dzieckiem nie opiera się na nadopiekuńczości czy całkowitym skupieniu się na dziecku i lekceważeniu reszty świata. Nie polega też na wyręczaniu dziecka czy unikaniu wyzwań. Przykładowo: niemowlę próbuje pierwszy raz sięgnąć po zabawkę, a my mu ją natychmiast podajemy, bojąc się, że jeśli tego nie zrobimy, dziecko będzie nieszczęśliwe lub, gdy mowa o starszym potomku, nie wyrażamy zgody na jego udział w jakimś konkursie, obawiając się, że przegra i tego nie udźwignie. To nie jest dawanie dziecku poczucia bezpieczeństwa, a wręcz przeciwnie: naszym lękiem wywołujemy lęk dziecka, naszym brakiem wiary w dziecko sprawiamy, że przestaje samo sobie ufać, przestaje podejmować ryzyko (tak, podejmowanie ryzyka to także wyciąganie rączki po rzecz, nie wiedząc, jak to dokładnie zrobić).
Co jako rodzic mogę zrobić? Sposoby wspierania poczucia bezpieczeństwa u dziecka
Zamiast trzymania dziecka pod kloszem lepiej sięgnąć po trzy strategie wspierające poczucie bezpieczeństwa, czyli:
- nie szkodzić – nie być źródłem zagrożenia dla własnego dziecka
- naprawiać i przepraszać
- być jak bezpieczna przystań, czy jak kto woli, Mistrz Yoda 😉
- Nie stanowić źródła zagrożenia
Podstawowy punkt wyjścia dla pierwszej strategii to oczywiście trzymanie się z dala od przemocy wobec dziecka(nie tylko tej oczywistej, ale również takich zachowań jak: trening snu, zostawianie dzieci samych, żeby się wypłakały, krzyki i obrażanie słowne, zastraszanie, grożenie, ośmieszanie).
Idąc dalej, dbanie o to, by nie stanowić dla dziecka źródła zagrożenia, to także ogromna praca nad sobą, nad swoimi reakcjami w sytuacjach stresowych, kiedy to zachowanie dziecka, np. płacz, sprawia, że sami nie potrafimy poradzić sobie z własnymi emocjami i wybuchamy agresją, złością, gniewem.
By tego uniknąć, powinniśmy bardzo uważać, kiedy czujemy, że nasz układ nerwowy wchodzi w stan nadmiernego wzbudzenia.
Pomocne mogą być w tym:
- dzienniki złości, czyli wypisywanie na spokojnie momentów, w których zwyciężyły negatywne emocje, analizowanie przyczyn, skutków takiej reakcji i szukanie sposobów na bardziej konstruktywne rozwiązanie, gdy znów doświadczymy podobnej sytuacji,
- praktykowanie medytacji, mindfulness, relaksacji – najlepiej zacząć pod okiem fajnego, życzliwego nauczyciela,
- dbanie o swoje własne zasoby poprzez robienie tego, co lubimy, co nas odpręża, co sprawia przyjemność,
- pójście na psychoterapię, zwłaszcza, gdy widzimy, że nasze zachowania bardzo często stanowią zagrożenia dla bezpieczeństwa dziecka.
Więcej w temacie radzenia sobie ze złością pisałam tutaj.
2. Naprawiać i mieć odwagę powiedzieć przepraszam
Kolejna strategia dotyczy sytuacji, w których zawiedliśmy, zachowaliśmy się nieodpowiednio, popełniliśmy błąd. Należy bowiem pamiętać, że nie ma rodziców doskonałych i każdy z nas ma gorsze dni, kiedy to robimy coś, a potem tego żałujemy. Zawsze można naprawić naruszoną relację (nie mówię tu o przemocy czy jawnym zaniedbaniu dziecka).
Chodzi o to, że te nieidealne reakcje rodziców dają dzieciom szansę zmierzenia się z trudnymi sytuacjami i wyrobienia sobie dzięki temu nowych umiejętności – na przykład samokontroli, mimo że rodzic niezbyt dobrze kontroluje samego siebie. A później dzieci widzą, że wracasz do nich i przepraszasz, i naprawiasz relację z nimi. Uczą się też znosić to, że w relacji zdarzają się naruszenia, a potem naprawy.
3. Być jak Mistrz Yoda
Ostatni sposób na wspieranie poczucia bezpieczeństwa u dziecka to umiejętność wchodzenia w tzw. tryb opiekuńczy za każdym razem, gdy dziecko tego potrzebuje. Nawet jeżeli to my sami jesteśmy przyczyną strachu (np. poprzez zbyt gwałtowną reakcję, ton głosu), najważniejsze jest stałe, świadome dążenie do zachowania bezpiecznej relacji. Kluczowa jest tu regularność, przewidywalność, czyli bycie Latarnią Morską i bezpieczną bazą poprzez sięganie po stałe, sprawdzone i powtarzalne schematy komunikacji, np.: przytulenie, bliskość fizyczna, gotowość do współodczuwania i rozmowy o emocjach (swoich i dziecka), odwaga do tego, by przyznać się do błędu i przeprosić (strategia nr 2).
Bycie bezpieczną bazą dla dziecka to nie jednorazowy akt, a codzienny wysiłek. To ciągłe uczenie się siebie nawzajem. To, o czym warto pamiętać, kwestia zależna od nas, dorosłych. To nasze zachowanie i nasze wybory wpływają na jakość relacji z dzieckiem a nie na odwrót. To my jesteśmy odpowiedzialni za więź z dzieckiem. Dlaczego? Z prostej przyczyny: mózg dziecka dopiero dojrzewa, rozwija się a co za tym idzie, te części mózgu, które odpowiedzialne są za panowanie nad emocjami dopiero się kształtują i robią to na podstawie interakcji z mózgami dorosłych. Pamiętajmy o tym.
Używając słowa rodzice miałam na myśli także inne, najbliższe dziecku osoby, które w szczególnych sytuacjach zastępują rodziców.
Wszystkie cytaty pochodzą z książki: „Potęga Obecności”, D.J. Siegel, Tina Payene Brynson, Wydawnictwo Mamania, 2020.